Witamy w piekle


Po Polsce krążą przedstawiciele karteli narkotykowych. Odwiedzają biedniejsze regiony, kuszą pieniędzmi albo przygodą. Ci, którzy połaszą się na szybki zarobek często nie wyobrażają sobie konsekwencji tego, co czynią.
- Tych, którzy nie mają rodzin i pieniędzy, zjada tu robactwo. Żyją jak szczury – mówi odsiadujący karę wyniszczony Polak. Rodzina odwróciła się od niego.
- Człowiek w więzieniu bez pieniędzy staje się zwierzęciem. Wrzucą cię tu tylko z tym, co masz na sobie – wyjaśnia inny. - Stajesz pod gołym niebem, nie masz gdzie spać, co jeść, czym się okryć. Nie dadzą kubka, talerza, łyżki, materaca, nic. A zupy do garści nie naleją. Za wszystko trzeba płacić. Żeby mieszkać pod dachem, trzeba dać 300 USD. Kupno celi na cały pobyt w naszym więzieniu kosztuje 4000 USD.
- Największa karą jest to, z kim się tu żyje. Takich zwierząt w ludzkiej skórze nigdzie nie widziałem. Tu być zabitym, to nic - mówi jeden z odsiadujących wyrok.
- Jesteśmy jedynymi białymi obcokrajowcami, którzy tu się ostali. Wszyscy inni poszli na dno Są gwałceni, poniewierani, wykorzystywani. Ćpają, żeby to wytrzymać, bo porcja narkotyków jest tańsza niż woda - słyszę od Polaka w kolejnym więzieniu.
- Stworzono system: więzień to pieniądz. Siedzi złapany w sieci i mnóstwo ludzi chce na nim zarobić. Adwokaci wolą, żeby siedział dłużej, bo więcej pieniędzy z niego wycisną. Wielcy biznesu narkotykowego są zadowoleni, bo więzienia są pewnym, regularnym odbiorcą. Tak to działa w całej Ameryce Południowej - mówi bywalec zakładów penitencjarnych.
 
Lurigancho 1   Lurigancho 2
 
Lurigancho w Limie National Geographic reklamował jako najgorsze więzienie na świecie. Wybudowane dla ok. 2000 osób mieści ponad 8000. - Jest państwem w państwie - miniatura państwa z jego korupcją - mówią osadzeni. Więźniowie mają broń. W pawilonach władzę zdobywają siłą, Tu klucze do cel mają ich mieszkańcy. Na noc zamykają się od wewnątrz przed współwięźniami. W dzień cele są otwarte. Straż więzienna nie wchodzi do pawilonu, a jeśli wkracza, to dzwonek, jak w szkole na przerwę, uprzedza o tym, żeby więźniowie pochowali to, czego strażnicy nie powinni zobaczyć.  Za posiadanie telefonu komórkowego czy aparatu fotograficznego grozi dodatkowy kilkuletni wyrok.
Dwaj Polacy przeprowadzili w swoim pawilonie demokratyczne wybory z kampanią wyborczą, plakatami. Prestiż zdobyli dzięki swoim kompetencjom i zdolnościom organizacyjnym. Za składkowe pieniądze przeprowadzili remonty. Doprowadzili wodę do cel, wmurowali w ściany rury i kable, po których chodziły wcześniej szczury, obłożyli kafelkami, wymalowali na dziedzińcu boisko do gry, postawili karuzelę i zjeżdżalnie dla dzieci, żeby w czasie odwiedzin mogły się bawić.
Do pewnych cel weszłam jako pierwsza osoba odwiedzająca z Polski. Za okazane mi zaufanie ich mieszkańcom dziękuję. Wiele wskazuje na to, że niektórych więźniów skazano, choć nie byli winni...
Tylko dwa z cyklu reportaży, który przygotowałam pragnąc ostrzec, zostały opublikowane. Przed jesiennym wyjazdem do Ameryki Południowej umówiłam się na przesłanie korespondencji z redaktorami „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”. W czasie mojego pobytu w Peru obydwie redakcje wymiótł nowy właściciel.
Reportaż „Witamy w piekle” został opublikowany w ostatnim, 48 numerze „Uważam Rze” redagowanym przez jego twórców, w dniu 26 listopada 2012 r.
Artykuł „W peruwiańskiej matni” opublikowany został 25 stycznia 2013 r. w numerze 1. tygodnika „Do Rzeczy” stworzonego przez usunięty zespół „Uważam Rze”.
Reszta cyklu artykułów leży w szufladzie mego komputera.
 
            Ale byłam też w Niebie… (patrz - Wyspy Dobra)

Komunikat

...